Change language:

Marzena B. Wyszyńska: od ucieczki z PRL do własnego hotelu w USA

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

 
 
Marzena B. Wyszyńska – właścicielka hotelu Balsam Mountain Inn. Przyjechała do USA z Polski w 1981 z małym dzieckiem i zatrudniła się w hotelu, bo jej marzeniem było gościć ludzi. Dziś posiada piękny hotel z ponad stuletnią tradycją w Północnej Karolinie (Balsam Mountain Inn). Właśnie w tym hotelu nagraliśmy rozmowę. Z podcastu dowiesz się m.in. na czym polega „fake it until you make it”, o rynku nieruchomościowym w USA, o mentalności Amerykanów, a także o sposobie na medytację. Niezwykła historia „American Dream”.

Zapis rozmowy:

Cieszę się bardzo, bo dziś ponownie moim gościem jest Marzena Wyszyńska 1, 2, która prowadzi w Północnej Karolinie hotel o pięknej nazwie Balsam Mountain Inn 3. Witaj Marzena.

Witam serdecznie.

Wyjechałaś z Polski w 1981 roku. Dlaczego tak było?

Dlaczego wyjechałam? To bardzo polityczne pytanie, ponieważ mój wyjazd z Polski był planowany przez wiele lat w moim sercu, bo nie potrafiłam znaleźć siebie i swoich ambicji życiowych, które bym mogła zrealizować w Polsce w tamtych czasach. I zawsze chciałam wyjechać z Polski, żeby zrealizować swoją pasję, żeby zrealizować swoje plany na życie. Niestety nie widziałam bardzo pozytywnych wyników wychowywania dzieci w Polsce w systemie, w którym ja byłam wychowana. I dlatego wyjechałam z Polski.

To były dość specyficzne czasy. Pewnie większość słuchaczy tego nie pamięta, jednak wiemy, że w czasach PRL-u nie było wolności. Były rozmaite prześladowania i też trudno było w jakiś sposób w ogóle myśleć o byciu przedsiębiorcą w tamtych czasach. Znaczy byli ludzie, którzy coś robili, ale to wszystko było pod taką ścisłą kontrolą i pewnie te skrzydła przedsiębiorczości można było tylko i wyłącznie otworzyć tutaj, m.in. w Stanach. I wspominałaś mi wcześniej, że myślałaś o tym, żeby zaistnieć w branży hotelowej już bardzo, bardzo wcześnie. Kiedy pierwszy raz przyszło Ci do głowy, żeby w tym właśnie biznesie się zrealizować?

Wydaje mi się, że bardzo wcześnie. Jako nastolatka zawsze chciałam mieć duży dom, żeby mieć w domu dużo gości, którym mogę usługiwać tzn. podawać wspaniałe posiłki, żeby oni się czuli, jak we własnym domu. Dla mnie to jest ideał hospitality, hotelarstwa 4. Nie wiem, po prostu rodzicie zawsze mieli inne plany dla mnie, aczkolwiek ja uparcie dążyłam do tego, żeby skończyć szkołę hotelarską w Polsce i jak najszybciej wyjechać, żeby zacząć pracować nad swoim planem, aby kupić swój własny hotel.

Skąd się to wzięło po raz pierwszy? Ta myśl o hotelarstwie. Bo pewnie rzeczywiście bycie w tej branży wydawało się raczej dziwne, w czasach PRL-u nie było na to specjalnie przestrzeni. Ale skądś musiała w Twojej głowie zaistnieć taka pierwsza myśl?

Bo każdy się rodzi z jakimś przeznaczeniem w życiu. I mi się wydaje, że to po prostu było moje przeznaczenie. Nie wiem, nigdy na ten temat się nie zastanawiałam. Kiedy? Zawsze wiedziałam, że chcę mieć swój hotel, albo pracować w hotelu. To było wszystko.

No i przyjechałaś do Stanów. I jak to wyglądało? Jak na początku, bo miałaś też wtedy malutką córkę, jak na początku weszłaś w tę branżę hotelową? I w jaki sposób sobie poradziłaś, te pierwsze kroki po przyjeździe?

Przyjechałam w styczniu 1981 roku. I zaraz niedługo zaczęłam pracować w jednym z największych hoteli w Los Angeles – Ambassador Hotel 5. Zaczynałam karierę od robienia rezerwacji w hotelu – pracowałam w recepcji, sprzątałam pokoje. Potem przeszłam do sales department (działu sprzedaży), do marketingu, sprzedając bankiety wszelkiego rodzaju, sprzedając dużą ilość pokoi i ucząc się tego biznesu tutaj w Stanach przez wszystkie branże, przez wszystkie departamenty, jakie są możliwe w hotelu, żeby nauczyć się tego po prostu dobrze. I po paru latach zostałam naczelnym dyrektorem jednego z hoteli. Potem nabrałam jeszcze więcej doświadczenia, ucząc się finansowych aspektów prowadzenia hotelu i byłam w stanie prowadzić więcej niż jeden hotel. Zaczęłam od pięciu, skończyłam na 25, jako Vicepresident of Operations and Sales; przez wiele lat jeżdżąc po calusieńkim świecie, bo pracując dla Hiltona czy Marriotta – hotele są rozrzucone po całym świecie i mają swój region – trzeba po prostu dużo podróżować i dzięki temu zwiedziłam cały świat.

Czy w trakcie tej kariery miałaś takie momenty, w których pojawiało się pewnego rodzaju zwątpienie? Myślałaś sobie ‘rany już pracuję 30 lat w hotelarstwie’. Czy może powinna być jakaś inna ścieżka? Wspomniałaś przed chwilą, że czułaś, że to jest pewnego rodzaju powołanie, ale jakoś nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał czy może jednak był taki moment, w którym pomyślałaś sobie ‘nie no, to jest taka ciężka praca, ciągle zasuwam, ciągle pewnie muszę być w w tej pracy, to jest praca, która nigdy też pewnie nie ma końca, zawsze trzeba doskonalić coś.’ Czy miałaś taki moment kiedy myślałaś ‘Hmm, może powinnam zmienić branżę?’

Oczywiście, że tak, bo jest to praca 24 godziny na dobę. I po powrocie z Polski, po otwarciu Bristolu 6 w Warszawie, jak wróciłam do Stanów, wzięłam sobie małą przerwę z hotelarstwa. Zrobiłam licencję na Real Estate Residential and Commercial, czyli na nieruchomości. Prowadziłam swoją własną firmę i do tej pory prowadzę swoją firmę nieruchomości. Odprężyłam się i stwierdziłam, że hotelarstwo jest tym, do czego muszę wrócić. Czyli tamten czas takiej retrospekcji, uświadomił mi, że mam następną profesję, która również jest już moją pasją. Bo kupowanie, sprzedawanie domów, budowanie domów, konstrukcja domów, projektowanie domów jest – jak się okazuje – moją następną pasją. Aczkolwiek hotelarstwo jest pierwszą. Czyli do tego wróciłam, już w formie executive (wyższego urzędnika), czyli na bardzo wysokim stanowisku, z dużymi firmami, prowadziłam wiele hoteli w tym samym czasie.

A jaki był ten moment, kiedy pierwszy raz przestałaś pracować na etacie, czyli pracować dla jakiegoś hotelu i powiedziałaś ‘hej, teraz będę prowadzić własną firmę i będę zajmować się sprzedażą nieruchomości’. Kiedy był taki pierwszy moment, bo to jest też duża zmiana dla człowieka, który gdzieś ciężko pracuje, jest nauczony ciężko pracować, ale równocześnie w jakiś sposób ma pewnego rodzaju etat. Ale jednak przejście na swoje to zupełnie inna historia. To nie jest tak, że któregoś tam zawsze ten przelew wpływa. Jak wyglądał ten moment, ta decyzja u Ciebie?

Decyzja była bardzo szybka, bez wielu zastanowień, ponieważ mój syn był bardzo mały i stwierdziłam, że muszę poświęcić więcej czasu domowi. I wychowaniu syna i zajęciu się córką również, która już była nastolatką, a jak wiadomo to bardzo ciężki okres dla każdego dziecka. Stwierdziłam, że muszę im poświęcić więcej czasu. I dlatego zdecydowałam się przejść na własne. Ja nigdy nie mówię o finansach, bo jest to rzecz bardzo relatywna. Ponieważ finanse dzisiaj są, jutro ich nie ma. Czyli ja na ten temat nigdy nie mówię, tylko zawsze znajdę rozwiązanie. Czyli przejście na własne, zmiana branży na nieruchomości, była to decyzja z dnia na dzień. Po prostu z dnia na dzień. I finanse na to zawsze się znajdą. Jak jest pomysł, to zawsze się na to znajdzie. Rozwiązanie jest na wszystko, jak się chce.

No właśnie, to jest takie… Łatwo powiedzieć, kiedy jest się osobą, która ma wewnętrzną pewność tego, że to co robi ma sens. A wiem, że jest wiele osób, które mają takie wątpliwości, które ich dręczą ‘o rany, co to będzie, czy ja powinnam zostawiać tę stałą posadę i zajmować się swoją pasją nową, czy otwierać swój własny biznes.’ Czy masz jakąś taką radę, z perspektywy jak patrzysz? Bo powiedziałaś, że zawsze się finanse znajdą i to jest na pewno jedna taka fajna rada, ale czy jest coś jeszcze takiego co byś powiedziała osobom, które gdzieś męczą się może na etacie, może czują się skrępowane albo uczestniczą w tym wyścigu szczurów, o którym przed nagraniem rozmawialiśmy i które chciałyby poczuć trochę wolności bycia przedsiębiorcą, ale cały czas stoją na tej krawędzi i jeszcze się na to lub w ogóle się na to nigdy nie zdecydują. Co byś im powiedziała?

Bądź odważny i miej wiarę w samego siebie, jak również wiarę w Boga, który nas prowadzi przez całe życie. I on wie, jakie są nasze cele, bo on to ustalił. Także my potrafimy rozmawiać sami z sobą i słuchać własnego serca i słuchać własnych uczuć, jeżeli postanowisz to sam w sobie, to do celu jest dojść bardzo łatwo, bardzo łatwo. Przede wszystkim nie słuchaj innych ludzi, bo każdy człowiek, z którym się dzielisz swoimi planami, zrobi wszystko, żeby zmienić twoje zdanie z powodu zazdrości.

Tak, ta zazdrość może być też czasami jakimś niepokojem albo taką nadopiekuńczością też.

Nie wierzę w to, nie wierzę w to. Bo jakbym dzisiaj miała nagrane rozmowy z ludźmi, od których chciałam uzyskać jakieś rady czy porady…Jeżeli bym ich słuchała, nigdy nie byłabym tu, gdzie jestem dzisiaj. Włącznie z moim poprzednim małżonkiem.

W trakcie pobytu w Stanach jednak miałaś jakieś epizody, kiedy wracałaś na chwilę do Polski, żeby realizować projekty zawodowe. Z tego co wiem, co najmniej dwa razy. Czy możesz opowiedzieć o tych historiach? Co przyciągnęło Cię z powrotem do Polski i jakie to były projekty?

Jestem urodzoną Polką, jestem patriotką i jakieś uczucia do kraju i do pozostawionej rodziny w Polsce, jak również do rozwoju Polski we mnie zawsze będą. Jeżdżę do Polski przynajmniej dwa razy w roku, żeby odwiedzić rodzinę i kraj. I w ‘93 roku Forte Hotels skontaktowały się ze mną, żeby otworzyć pierwszy Leading hotel of the World, który zakupiła firma Forte od rządu polskiego: to był hotel Bristol 7. I ja w ‘93 roku pojechałam do Polski, aby zrealizować ten plan. Motywacją moją było, żeby w związku z tym, że otrzymałam hotelarskie wykształcenie w Polsce, w Warszawie, jak to się mówi w Stanach „pay it forward” (podaj dalej), czyli to co ja uzyskałam jako wykształcenie, chciałam oddać w pewnym sensie z powrotem i zainwestować w kraju, z którego pochodzę. Dlatego pojechałam do Polski, żeby otworzyć Bristol. Z czego jestem bardzo dumna. I to była główna motywacja. Chcę nauczyć kandydatów, współpracowników w Polsce, tego czego się nauczyłam w Stanach, żeby wiedzieli, jaka jest różnica pomiędzy hotelarstwem w Polsce, zrozumieniem hotelarstwa w Polsce i zrozumieniem hotelarstwa w Stanach. Moja inwestycja w Polskę.

To były takie czasy, w których rzeczywiście też inaczej wyglądała Polska i ta różnica była ogromna między tym, jak tutaj wygląda obsługa klienta, jak tu wygląda praca i jak wyglądała ona wówczas – świeżo po transformacji systemowej, gdzie ludzie wszystkiego uczyli się od podstaw i w zasadzie nie mieli wzorców. Ale potem jeszcze raz chyba miałaś okazję wrócić i znowu zrealizować jakiś projekt hotelarski w Polsce. Gdzieś ta Polska tak do Ciebie woła czasem.

Przede wszystkim ja nie lubię tracić czasu. Tak, że jeżdżąc do Polski, odwiedzając rodzinę, zawsze chciałam mieć coś do zrobienia w Polsce. Poza odwiedzinami rodzin i ciągłą herbatką i kawką, chciałam jeszcze robić coś innego. No i tak się wydarzyło, że firma z Warszawy skontaktowała się ze mną, aby prowadzić im, chyba w sumie było siedem hoteli, i otworzyć nowy hotel w Krynicy Górskiej – Czarny Potok 8. I na to się zdecydowałam. Jak również możliwość spędzenia więcej czasu z moją mamą, która oczywiście nie jest młodsza każdego roku. I będąc poza granicami już tyle lat, stwierdziłam, że to dobry okres na to, żeby nie dość, że znowu zainwestować większą część swojej wiedzy w hotelarstwo w Polsce, ale spędzić czas z moją mamą.

No właśnie, tak zastanawiam się, bo nie mam w ogóle takiego doświadczenia. Czy jak się mieszka tak daleko od ojczyzny już po tylu latach, to czy nadal odczuwasz taką tęsknotę i w czym to tęsknota jest wyrażana? Myślę, że tęsknota za rodziną to jest jedna rzecz, ale czy są jeszcze jakieś inne rzeczy, o których czasem myślisz i tutaj brakuje Ci ich?

Będzie to bardzo brutalna odpowiedź. Ja za Polską jako taką nie tęsknię, ponieważ nie mam dobrych wspomnień z Polski, w której dorastałam. Komunistyczna, socjalistyczna Polska zniszczyła zdrowie mojego ojca. Ale tęsknię za rodziną – za mamą, za siostrą. Mam bardzo dużą rodzinę w Polsce, ale oni bardzo często do mnie przyjeżdżają i wolę, żeby przyjechali tu, niż ja mam jechać do Polski. Aczkolwiek jeżdżę do Polski dość często.

I w którym momencie zdecydowałaś się, że to już jest dla Ciebie taki czas, żeby ze sprzedaży i zarządzania nieruchomościami przejść z powrotem do hotelarstwa i zaczęłaś poszukiwać tego miejsca, w którym właśnie teraz siedzimy – pięknego hotelu 9 w centrum Północnej Karoliny, a w zasadzie na południowej krawędzi Północnej Karoliny, ale w okolicach fantastycznego Parku Narodowego Great Smoky Mountains?

Ja nigdy nie zostawiłam nieruchomości. W dalszym ciągu mam firmę, w której prowadzimy nieruchomości, sprzedajemy i budujemy bardzo dużo osiedli domów jednorodzinnych. Ale w międzyczasie – tak jak wspomniałam wcześniej: nie bardzo lubię tracić czas – stwierdziłam, że muszę wrócić. Kiedy ustawiłam swoją firmę nieruchomości, wróciłam do hotelarstwa, prowadziłam 25 hoteli i stwierdziłam pewnego dnia, że w tym momencie jestem gotowa na to, żeby kupić swój własny hotel, który był marzeniem moim od dzieciństwa. I znalazłam hotel tutaj w górach w Północnej Karolinie. Znalazłam w ogóle dom; mówiąc dom, mam na myśli okolicę, która mi przypomina geograficznie, topograficznie Polskę. Czuję się tutaj w domu i stwierdziłam, że nie zainwestuję nigdzie indziej tylko w North Carolina, w Północnej Karolinie. Może następna inwestycja będzie w Południowej Karolinie, która jest bardzo zbliżona do Północnej. I to są dwa stany, w których jest mi najlepiej. A mieszkałam w Kalifornii, w Nowym Jorku, w Pensylwanii, Miami, New Jersey – w wielu, wielu, wielu stanach w Stanach i znalazłam tutaj dom. Dom w angielskim słownictwie to jest house i home. House to jest budynek, a home to jest to uczucie domowe. Czyli znalazłam właśnie to uczucie, tę satysfakcję, że się tutaj dobrze czuję, są wspaniali ludzie, pogoda jest cudowna przede wszystkim. No i oczywiście, dobrze się tutaj czuję i dlatego chcę inwestować w tych stanach.

Chciałbym zrozumieć, jak to jest podjąć taką decyzję inwestycyjną, skoro jest tyle różnych miejsc na świecie, w których można zainwestować swoje środki. To jakie są te składowe, jakie są te elementy, które spowodowały, że właśnie wybrałaś to konkretne miejsce? Bo zawsze sobie wyobrażam ten moment podjęcia decyzji, to nie jest takie proste. Mamy miliony możliwości i wydaje się, że można wybierać z różnych potencjalnych szans i też jest ileś różnych ryzyk związanych z tym, czy to miejsce będzie działało, czy nie będzie działało. W jaki sposób wyglądał ten proces podejmowania decyzji, albo jakie elementy były dla Ciebie ważne przy podejmowaniu tej decyzji?

Po pierwsze, w Północnej Karolinie. Dwa – lokalizacja jest wspaniała. Trzy – dla mnie podjęcie decyzji nie jest trudne. Żadnej decyzji nie jest trudne. Zawsze znajdę pozytywne rozwiązanie, w każdej sytuacji. Nie ma takiej możliwości, żeby to nie pracowało dla mnie, w mojej głowie. Ja w ogóle nie myślę o negatywnych aspektach jakiejkolwiek inwestycji, ponieważ mam pełną kontrolę nad tym, jak to prowadzę. Oczywiście są ‘dzisiaj jest lepiej, jutro jest gorzej, może być lepiej pojutrze’. Musi być plan w mojej głowie i przede wszystkim kieruję się tym, co po angielsku mówię I listen to my heart (słucham swego serca). I naprawdę się niczego nie boję. Jeżeli nie wyjdzie, to tak musiało być. Ale zrobię wszystko, co jest w mojej mocy, żeby wyszło. Czyli takich możliwości, że to nie będzie pracowało, że jest ryzyko. Ryzykiem jest wstanie rano z łóżka, ale wstajemy codziennie, prawda? To jest taka sama psychologia. Otwieram biznes i on musi pracować. Nie ma innej możliwości. Na ten temat nawet nie myślę, bo jestem niesamowicie pozytywną osobą i mam niesamowitą alergię na negatywności. Tak, że jak tylko ktoś wspomni na spotkaniu menedżerów hotelu, ktoś wspomni coś na temat negatywnego aspektu, albo możliwości, że coś może nie działać, moją reakcją jest automatycznie rozwiązanie sytuacji, i rozwiązanie pozytywne. I oni się wszyscy tego uczą. Czyli coraz częściej rozmawiamy na temat pozytywnych rozwiązań, a nie zastanawiamy się i nie myślimy na temat ryzyka. Bo ryzyko to jest nic innego, jak tylko znalezienie rozwiązania problemu. Tak, że pozytywność i wiara w siebie – to jest wszystko.

Od strony ekonomicznej. Wspomniałaś przed nagraniem, że ważne było dla Ciebie, żeby to miejsce miało minimum 50 pokoi. Czy były jakieś jeszcze inne aspekty, poza Północną Karoliną i liczbą pokoi, które miały wpływ na to, jakiego miejsca poszukiwałaś?

Jeżeli chodzi o inwestycje w hotelarstwie, to w jakiejkolwiek nieruchomości najważniejsza jest – lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja. Trzy razy. No więc lokalizacja jest wspaniała, ponieważ jest w środku gór, jest bardzo blisko do Nashville, Tennessee, a to jest miejsce muzyki country. Knoxville w Tennessee – to jest również godzina jazdy stąd. Jesteśmy w centrum życia muzycznego, w centrum życia turystycznego, czyli lokalizacja jest bardzo ważna. I ta lokalizacja miała bardzo duży wpływ na to. Aczkolwiek rozwój w innym kierunku i budowanie innych segmentów biznesu jest bardzo ważne. Bo nie można polegać tylko na tym, co jest w tej chwili, bo wiadomą rzeczą jest, że ekonomia i sytuacje się zmieniają z dnia na dzień. Czyli cały czas myślimy na ten temat, jak rozbudować i powiększyć segmenty marketingowe, jak usprawnić serwis w naszych hotelach, żeby przyprowadzić więcej interesu. 50 pokoi to jest początek, na którym możemy ustabilizować pewnego rodzaju standardy. I mając to wszystko na miejscu i wyszkoloną kadrę na poziomie tych standardów, ja już w tej chwili patrzę na kilka innych projektów w North Carolina, żeby rozwinąć skrzydła. Ale weźmiemy jeszcze prawdopodobnie z 5-6 miesięcy, żeby tu ustabilizować wszystko i żeby w firmie, w kadrze menedżerskiej, standardy były wykształcone, i przeniesiemy się do następnego projektu. I ten już będzie pracował sam na siebie.

Czy jest dla Ciebie jakiś ultimate goal (cel końcowy)? Tzn. czy jest jakiś moment, w którym powiesz ‘OK, już mam dość, teraz już nie robię kolejnych projektów, wyczerpałam swoje zasoby, już jestem zadowolona z tego co mam’. Czy masz jakąś wizję tego, jak wygląda Twoje imperium hotelowe? Czy to jest imperium hotelowe, czy to raczej jest właśnie coś małego? Jaka jest Twoja wizja przyszłości?

Moje plany to mieć przynajmniej 5 hoteli w tym stylu. Małe boutique hotels – małe, znaczy 50 pokoi do 100 pokoi, porównując to do mojego doświadczenia to jest małe. I przynajmniej mieć 5 hoteli pomiędzy Północną i Południową Karoliną. Jeśli mi życia wystarczy.

W to nie wątpię, bo ilość energii, którą emanujesz, to raczej pozwoliłaby na wybudowanie pewnie i 15 hoteli. Pytanie jest tylko, po co. A jeżeli dzisiaj ktoś, kto właśnie marzy o tym, żeby mieć hotel, myśli sobie o tym, w jaki sposób zrobić ten krok. Czy tą drogą zawsze jest to, żeby najpierw pracować wiele lat w hotelu i odkładać ten kapitał? Czy są jakieś inne metody tego, żeby w warunkach amerykańskich – bo tutaj masz najlepsze rozeznanie, w jaki sposób można dojść do tego punktu – otworzyć swój hotel? Czy jest jakaś inna droga, jak to wygląda? Powiedzmy, że ja zamierzam właśnie przeprowadzić się teraz do Stanów, mam dosyć mieszkania w Polsce, tu jest pięknie, bo jest pięknie, uwierzcie. I chciałbym założyć hotel. To co ja powinienem w ogóle zrobić, żeby założyć hotel?

Zapraszam do siebie do hotelu – ja prowadzę szkolenia. Ja i moje 30-letnie doświadczenie w hotelarstwie. Bardzo byłabym szczęśliwa, żeby kogoś nauczyć od początku, żeby nie musiał przechodzić przez te wszystkie etapy nauczania, pracując dla innych. I po prostu nauczę. Mogę prowadzić szkolenie, prowadzę szkolenia treningowe,. Każdy mój pracownik przechodzi przez takie szkolenie – jak wygląda praca w hotelu, jak powinna wyglądać praca w hotelu. I byłabym bardzo zadowolona, żeby nauczyć kogoś. Tak, że zapraszam do North Carolina – zrobimy sesję naukową i proszę bardzo.

A jak wybierasz zespół? Bo chyba kwintesencją tego biznesu jest doświadczenie w kontakcie z drugim człowiekiem. Poza tym, że oczywiście musi być czysty pokój, ale żeby pokój był czysty, to też ktoś musi posprzątać itd. Czyli najważniejsi są ludzie. Jak wspominałaś, przez ostatnie kilka miesięcy odbyłaś tutaj rozmowy kwalifikacyjne z 450 osobami, co brzmi abstrakcyjnie, patrząc na to miejsce i na lokalizację – zastanawiam się, gdzie tu w okolicy w ogóle mieszka 450 osób. Bo wydaje się, że to jest takie piękne miejsce w górach, gdzie w zasadzie oni nie mają nawet skąd przyjechać. I zastanawiam się, na co zwracasz uwagę wybierając kogoś do pracy w hotelarstwie?

Kwalifikując pracowników do zatrudnienia w hotelu zwracam uwagę na osobowość. Muszą mieć bardzo przyjazną osobowość. Muszą mieć otwartą głowę, otwartą wyobraźnię i być otwartym na to, żeby się nauczyć biznesu. Bo w mojej mentalności jest, że jeżeli nie masz osobowości przyjaznej, żeby współpracować z innym człowiekiem, czy to jest klient, czy to jest współpracownik w pozytywnym aspekcie… Ja ciebie mogę nauczyć biznesu, ja nauczę cię biznesu w ciągu 3-4 miesięcy, bo to naprawdę nie jest trudne. Aczkolwiek przede wszystkim osobowość – to musi być osoba szczęśliwa, zadowolona z życia, osoba, która, kiedy sama się czegoś nauczy, chce uczyć dalej innych. Jest to przekazywanie wiadomości z jednej generacji do drugiej. Ja zawsze wybieram ludzi, którzy mają bardzo pozytywne spojrzenie na życie. I dużo łatwiej uczyć, szkolić, przekazywać wiadomości osobom, które są otwarte i są po prostu zadowolone z własnego życia i mają bardzo pozytywne podejście do życia.

A czy żeby być w branży nieruchomości i być w branży hotelarskiej, to naprawdę trzeba wiedzieć takie rzeczy jakie Ty wiesz? Bo ostatnio jak rozmawialiśmy, opowiedziałaś o tym, że tutaj dach jest skonstruowany w jakiś bardzo specjalny sposób. Że nie ma żadnych gwoździ, i że w ogóle zafascynowała Cię ta konstrukcja. I że chciałabyś ten model konstrukcji dachu skopiować w swoich innych projektach budowlanych, nieruchomościowych. Ja sobie tak przez chwilę pomyślałem ‘skąd ona w ogóle wie o tych wszystkich aspektach związanych z budownictwem’. I powiedz czy żeby być w biznesie nieruchomościowym, to rzeczywiście trzeba znać wszystko na wylot i skąd Ty się dowiedziałaś takich rzeczy?

W Stanach Zjednoczonych jeżeli się robi licencję nieruchomości, to musisz mieć jakieś pojęcie, wiadomości: jak jest budynek zbudowany, z czego, jakie materiały są używane. Ponieważ odpowiedzialnością brokera w real estate jest inspekcja domu. Sprzedajemy projekty, które gwarantujemy. Czyli jak rozmawiam z klientem, który kupuje dom, to muszę wiedzieć, że ten dom jest w dobrym stanie, że on jest zbudowany w taki czy inny sposób. Jeżeli na przykład nie wierzę w wartość i gatunek projektu, muszę powiedzieć klientowi o wszystkich wadach tego domu. A nie znając metody budowania, nie znając materiałów budowlanych, nie jestem w stanie klientowi prawidłowo przedstawić tego projektu, tego produktu. I mając licencję w Stanach, jestem odpowiedzialna jako broker, za mówienie zawsze prawdy o budynku, który sprzedaję. Nie wiedząc nic o nim, nie mogę powiedzieć ani prawdy, ani kłamstwa. I to w oczach prawa w Stanach jest kłamstwem. Czyli muszę wiedzieć wszystko na temat budynku – czy to jest mały budynek, czy to jest duży budynek. A w związku z tym, że lubię wiedzieć więcej niż większość ludzi, więc na ten temat studiowałam. Nawet mam licencję General contractor czyli wiem, jak się buduje domy. Właściwie sama wybudowałam dom w Polsce, swój bardzo duży dom w Polsce. Również po to, żeby się nauczyć różnic w sztuce budowania w Stanach i w Polsce. Jest to zupełnie inna konstrukcja, zupełnie inne prawa budowlane. Jak również obserwowałam i byłam świadkiem w budownictwie komercyjnych budynków, przede wszystkim hoteli – prowadząc je od momentu projektu, fundamentów, budowania hoteli i nawet dekoracji itd. Wszędzie muszę być, wszystko muszę widzieć i to dla mnie jest bardzo pomocne, nawet dzisiaj. Ponieważ jestem w stanie otworzyć sufit w tym budynku, w którym w tej chwili siedzimy i stwierdzić jakość drzewa, które zostało użyte 110 lat temu 10 w budownictwie tego budynku, jakie impregnaty były używane i jak mocny jest ten budynek w porównaniu do budynku, jakie buduje się dzisiaj – tylko dla jednej generacji na 10-20 lat. Potem ten budynek już się nie nadaje do użycia, bo trzeba przeprowadzić jego renowację, ponieważ on nie jest zbudowany technologicznie tak dobrze, żeby był na wiele, wiele generacji. W Europie się buduje troszeczkę inaczej. I dlatego cały czas się uczę o tym budynku, ponieważ wiedząc, jaki jest jego wiek, wiedziałam pewne rzeczy o nim. Ale otwieranie ściany i naprawdę studiowanie stropów tego domu, tego budynku – to jest fascynujące! Bo dzisiaj takich rzeczy się nie nauczysz w szkole – jakie materiały, jak się przygotowywało te materiały do budowania i dlaczego te stare budynki ciągle stoją, a nowe się rozwalają i trzeba cały czas przeprowadzać renowacje. I dla mnie to są niesamowicie fascynujące rzeczy. I ubóstwiam odnawianie, renowację, budowę – to jest druga część mojej pasji życiowej.

Wspomniałaś o tym, że dziś buduje się w Stanach domy na jedno pokolenie. Takie są też moje doświadczenia z podróży po Stanach. Kiedy czasem pukam w ścianę, to boję się i mam wrażenie, że jak mocniej puknę, to moja ręka wypadnie po drugiej stronie. Że trwałość tych budynków to jest zupełnie co innego niż te standardy, w których buduje się w Europie – z cegieł, ze wszystkiego itd. I w tym kontekście zastanawiam się, jak można w ogóle inwestować w nieruchomości, które są zbudowane z tektury? I tu jest dla mnie coś, taka zagadka której nie potrafię w głowie połączyć. Jak to jest, że można inwestować w coś, co przeżyje tylko jedno pokolenie i dlaczego Amerykanie budują domy tylko na jedno pokolenie?

Jest to wszystko związane z ekonomią i z ciągłym ruchem w ekonomii. Jeżeli dana generacja kupuje nowy dom, wiadomą rzeczą jest, że ten dom będzie w dobrym stanie przez 20 lat. Po 25 latach trzeba przeprowadzić renowację i jest to następna inwestycja, jest to następne zatrudnianie grupy ludzi, którzy potrzebują mieć ciągłą pracę. Jest to ciągły obrót w budownictwie. Jeżeli wybudujemy, tak jak w Europie się buduje – na wieki, no to niestety, ten dom potrzebuje odnowienia raz na 50 lat. I to nie jest to samo, co wybudowanie nowego domu. Czyli miejsca pracy i zatrudnienie, pensje – cały czas obrót ekonomiczny. Tak to jest zbudowane. I w Stanach to działa dość dobrze, i wszyscy są z tego zadowoleni. I każdy kupuje dom dla siebie, a nie dla dzieci. Każdy kupuje dom wedle własnego punktu widzenia i w zasadzie to dobrze działa w Stanach. I to jest tylko i wyłącznie ze względów ekonomicznych, tak mi się wydaje.

No właśnie, ale tak prowokacyjnie bym powiedział, że to jest taki konsumeryzm skrajny, jak widzę. Myślę sobie co się dzieje z tymi starymi samochodami – szczególnie jak jestem gdzieś w Nowym Jorku czy w okolicach dużych miast. Bo mam wrażenie, że wszyscy jeżdżą nowymi samochodami i jak jest 320 milionów mieszkańców, każdy kupuje co 2 lata samochód, to co się dzieje z tą całą resztą? Czyli mam poczucie, że to jest takie strasznie nieekologiczne i że ten postęp za wszelką cenę, to budowanie, kupowanie, wydawanie i ta maszyna, która pędzi – no jest to właściwie droga bez wyjścia. Bo jakby przestać to robić, to nagle ludzie by stracili pracę, straciliby sens bytu trochę. Czyli minimalizm na przykład w tym ustroju się po prostu kompletnie nie opłaca.

On jest niemożliwy.

No właśnie. I zastanawiam się, czy są jakieś trendy, które by jednak wpływały na to, żeby ludzie, nie wiem, trochę zmienili sposób wydawania pieniędzy w Stanach, czy coś takiego obserwujesz? Czy są takie trendy, że niektórzy chcą budować z innych materiałów? Na przykład jak ktoś jest bardzo zamożny, to buduje sobie w cudzysłowie „dom z tektury” czy dom jakiś taki bardzo delikatny na 30 lat, czy raczej też inwestują w takie lepszej jakości materiały? Czy to dotyka wszystkich, czy w segmencie premium są trochę inne obyczaje?

Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o cenę domu, to oczywiście są grupy społeczne, które budują domy na dłuższy czas. Szczególnie ostatnio, przez ostatnie 10-15 lat jest bardzo silny trend budowania domów ekologicznych – z materiałów ekologicznych. Do budowy używa się więcej cementu, cegły, ponieważ są bardziej bezpieczne. Stany są znane – szczególnie tutaj, na wschodnim wybrzeżu – z huraganów. Czyli te domy muszą być mocniejsze, teraz mają już stalowe wzmocnienia, w wielu przypadkach cała struktura budynku jest stalowa. Ale to wszystko kosztuje. Czyli jeżeli kogoś stać na to, może kupić dom wybudowany w stylu ekologicznym. Ja sama zaprojektowałam wiele domów na podstawie wiadomości na temat budownictwa, zdobytych w Polsce. Zaprojektowałam wiele domów ekologicznych. Zaczęliśmy budować osiedle na wybrzeżu Północnej Karoliny, gdzie jest woda i nie można zrobić piwnic. Czyli wszystko musi być budowane ponad poziomem wody. Jest to metalowa konstrukcja, jest cement lany i te domy stoją po huraganach. Reszta domów wybudowanych w innym stylu niestety kwalifikuje się do odbudowy. Czyli są bardzo silne trendy, są nawet trendy ekstremistyczne. Ludzie tutaj w górach budują bunkry. Wbijają się w góry, ponieważ nigdy nie wiadomo, co może być. Mają pewnego rodzaju obawy, że może być ogromny kataklizm, trzęsienie ziemi czy spowodowane tym tsunami, ponieważ Północna Karolina jest połączona z oceanem, w którym często są trzęsienia ziemi, więc budują sobie bunkry. Tu w Północnej Karolinie, jak również w Tennessee, czy w Południowej Karolinie. Tak, że jest to następny trend. Wszystko jest w końcu określone możliwościami finansowymi, bo to wszystko kosztuje. I oczywiście ta część społeczeństwa, która ma dojście do większych sum finansowych, buduje inaczej. Ale dla średniej klasy, dla normalnych ludzi, którzy normalnie pracują, normalnie zarabiają, no to w dalszym ciągu są domy budowane na generację 11. Jest bardzo dużo nowych trendów w budownictwie, szczególnie jak wspomniałam, dla mnie był to bardzo zaskakujący koncept budowania bunkrów. Ale widziałam kilka z nich i jest to zupełnie fajne. Nie widać domu, tylko okna – podjeżdżasz do góry i widzisz tylko okna i drzwi wejściowe. I wszystko w środku jest wbudowane w górach. Jest to fantastyczny koncept, bardzo ekologiczny, bo jest połączony z naturą i to bardzo ładnie wygląda.

To niesamowite. Wiadomo, że każda inwestycja nieruchomościowa wiąże się z jakimiś finansami. Też o tym wspomniałaś. Jestem ciekaw, w jaki sposób mały przedsiębiorca, który finansuje rozmaite inwestycje nieruchomościowe pozyskuje kapitał? Czy to się po prostu bierze finansowanie bankowe, czy są jacyś inwestorzy, którzy też są chętni do dostarczania kapitału do takich inwestycji? Ciekaw jestem, jak to działa tutaj na rynku amerykańskim?

Nie jestem ekspertem, jeżeli chodzi o znajdowanie firm, które finansują wiele rzeczy. Aczkolwiek wiem, że są angel investors, że jest bardzo dużo firm, jest organizacja tzw. small business administration, która pomaga inwestorom i właścicielom, którzy chcą osiągnąć coś i zasięgnąć jakiejś finansowej pomocy. Jest to instytucja rządowa, która pomaga. Aczkolwiek naprawdę nie wiem dużo na temat inwestorów. Nigdy nie zasięgałam pomocy od inwestorów. Tak, że naprawdę nie jestem w stanie poradzić, jak to tutaj działa.

To wielkie gratulacje. Bo jak działasz na swoich własnych zasobach, to zupełnie inny jest poziom ryzyka i decydujesz o sobie i o swoim życiu. Tutaj przy obiedzie rozmawialiśmy o tym, że wbrew kulturze amerykańskiej, która jest wychowana na długach i na kartach kredytowych, Ty masz zupełnie inne podejście. Mówisz: 100 złotych czy 100 dolarów zarobić, 50 dolarów odłożyć. I myślę, że to jest droga do takiego trwałego, odpowiedzialnego sposobu prowadzenia biznesu. A propos prowadzenia biznesu w Stanach, jest takie fantastyczne sformułowanie bardzo popularne w grupie start-up’owców, ale sądzę, że ono po prostu działa i właśnie wywodzi się z kultury amerykańskiej. I to jest fake it until you make it czyli udawaj dopóki tego nie zrobisz, tak bym to pewnie przetłumaczył na polski. Powiedz coś o tym fake it until you make it. Czy to naprawdę działa, jak to działa, jak Ty to interpretujesz?

Nie wiem czy fake it to make it to jest oszukiwanie. Jest to po prostu wiara we własny projekt, który jest w naszej wizji w czasie finalizacji tego projektu. Czyli jest to network time, jest to czas, kiedy sami uczymy się o własnym projekcie, o którym mówimy, prezentując go swoim przyszłym klientom. Jest to marketing, jest to networking i nauka. Nie lubię używać słowa oszukiwanie czy kłamstwa, ponieważ nie wierzę w tego rodzaju praktykę. Ale każdy projekt, który jest w twojej wizji, wymaga obróbki, że się tak wyrażę. I to jest ten okres faking it – wierzysz w coś, ale rozmawiasz z klientem, który może mieć inny pomysł na ten temat, albo może mieć inną opinię na ten temat. I twoja mentalność w tym momencie zaczyna się zmieniać. I może on ma rację, może ja powinienem zmienić to w ten sposób, że ten projekt może być bardziej successful, bardziej popularny. I wtedy dochodzisz do końca i to właśnie wtedy you make it. Kiedy ty dosłownie wierzysz w swój projekt w trakcie przedstawiania go, w czasie jego rozwoju, to jest rozwój projektu, to jest ten czas, kiedy you are faking it. Bo tak do końca, to naprawdę nie wiemy, jaki będzie końcowy wynik tego projektu. Mamy wizję, ale w czasie rozwoju, nauki o własnym projekcie, to jest ten czas kiedy you are faking it. You’re faking your own project, until you completely develop it and deliver the final product. Przepraszam, ale czasami lepiej jest mi powiedzieć coś po angielsku, niż po polsku, żeby znaleźć słowa odpowiednie. W każdym bądź razie jest to fakt, że jest to dobry marketing, bardzo dobry marketing w czasie, do momentu, kiedy ten projekt nie jest do końca dostosowany do tego, żeby klient go przyjął.

To jest myślę niesamowite paliwo napędowe do tego, żeby rozwijać w ogóle projekty i sprawdzać, czy klienci są zainteresowani, czy nie są. To jest też ogromna umiejętność, żeby czasem nawet i pozyskać finansowanie od klienta na coś co nie istnieje, czyli sprzedać mu jakąś wizję, tak jak cały Kickstarter 12, gdzie się sprzedaje projekty, które nie istnieją – ludziom, którzy by za nie zapłacili i po tym, jak osiągnie się pewną pulę pieniędzy, dopiero się je naprawdę tworzy. To jest fantastyczna metoda, ale równocześnie to musi wymagać jakiejś skłonności klientów, czy świadomości klientów, że będą sytuacje, w których wejdą w projekty, które po prostu nie wypalą. No bo nie każdemu się uda make it. To znaczy, że żyjąc w Stanach, trzeba wiedzieć, że jest ta metoda fake it until you make it, czyli że ludzie po prostu są mistrzami marketingu i wielu z nich niestety nigdy nie chce zrobić make it. Przykład tego wilka z Wall Street – just fake it, get rich i gdzieś tam ucieka na Karaiby. W jaki sposób tutaj ludzie na lokalnym rynku, wyczuwają różnicę pomiędzy fake it until you make it – a fake it czyli wyciąganiem po prostu pieniędzy? Ciekaw jestem, jak to w praktyce wygląda?

Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie wiem. Każdy projekt, który zaczęłam – skończyłam, albo jestem w trakcie kończenia. Nigdy nie byłam związana z żadnymi organizacjami, które nie skończyły projektów i naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć, jak to wygląda naprawdę, bo nie byłam nigdy związana z takimi sytuacjami.

To świetnie bo to oznacza, że – masz dobre doświadczenia. Czyli sama nie padłaś ofiarą tego, że ktoś Tobie robił fake it i nigdy nic z tego…

Nikt nie robił bullshit.

Dokładnie, nikt nie robił bullshit. Tylko miałaś kontakt z osobami, które w tym były uczciwe. Czy poza fake it until you make it może przychodzić Ci do głowy jakieś inne sformułowanie, czy jakaś inna charakterystyczna cecha dla przedsiębiorczości amerykańskiej czy dla biznesu w Stanach, jakaś typowa rzecz, takie powiedzenie czy jakaś inna maksyma, czy może motto, które dla Ciebie jest ważne i uważasz, że w biznesie ono działa i miałabyś pomysł, żeby coś na ten temat powiedzieć.

Nie wiem, nie jestem w stanie w tej chwili myśleć na ten temat albo wymyślać, bo nie lubię kłamać albo tworzyć na zawołanie. Wydaje mi się, że naród amerykański jest bardzo specyficzny i większość społeczeństwa jest bardzo motywowana warunkami życia. Każdy chce żyć lepiej – to wydaje mi się jest na całym świecie. Ale w związku z tym, że struktura ekonomiczna w Stanach umożliwia im prowadzenie własnych biznesów, jest to dużo łatwiejszy proces otwierania firm i przepisy wszelkiego rodzaju naprawdę pomagają, żeby ludzie zaczynali własne biznesy z małym wkładem finansowym i rozwijali swoje pomysły. Oczywiście dziewięć z dziesięciu może nie wypalić, może nie być success story, ale na podstawie tego, co cały czas się kręci, każdy chce coś robić, coś chce zostawić – ślad po sobie, po swojej pracy, po swoich pomysłach. Są bardzo motivated, przynajmniej grupy ludzi, z którymi ja pracuję. Cały czas coś się dzieje, coś nowego, nowe pomysły, nowe inwestycje, nie ma stagnacji, bo stagnacja jest największym wrogiem ekonomii. Tak, że cały czas coś jest nowego. My bardzo często mamy tak zwane brainstorms (burze mózgów) z moją grupą menedżerów tutaj w hotelu – co nowego robimy jutro. No bo dzisiaj osiągnęliśmy ten poziom, który byśmy chcieli załóżmy na jakiś tam temat, no to co robimy w tym kierunku jutro, żeby było lepiej. I dyskutujemy ‘a może to, a może tamto’, znajdujemy wspólne rozwiązanie. I to jest ten motor, który buduje cały czas rozwój ekonomii i buduje nowe pomysły, nowe projekty i rozwój i pomoc w tym. Fakt że, system w Stanach, w mojej opinii oczywiście, który umożliwia ci rozwój na własną rękę, stworzenie własnego biznesu, jest bardzo prosty. I gdzie nie pójdziesz – jakąkolwiek licencję zdobyć, jakiekolwiek pozwolenie zdobyć, jakąkolwiek inspekcję, żeby osiągnąć jakieś pozwolenie – jest to prosty proces. Jest to kwestia kilku godzin – to nie są dni, to nie są miesiące, to nie są lata. Czyli wszystko jest tak ustawione, że pomaga ludziom, żeby rozwijali własne inicjatywy, własne pomysły i żeby budowali własne biznesy.

24 godziny 7 dni w tygodniu jesteś w pracy. Czy są momenty, kiedy nie jesteś w pracy i co wtedy robisz?

Wsiadam w samochód i jadę do domu. Jadę do domu, który jest 5 godzin stąd. Wyłączam się zupełnie. Moją pasją jest medytacja, jak również wszelkiego rodzaju sporty, na które nie ma za wiele czasu ostatnio, ale jazda konna, jazda na nartach, dawno temu latanie samolotem, skakanie na spadochronach, wszelkiego rodzaju sporty na zewnątrz. Aczkolwiek w tej chwili jest mój projekt, na który tak jak powiedziałam nie ma opcji, żeby nie było successful, więc jestem na 100 procent włączona w operację tego hotelu i moją odskocznią są medytacje. Po 2 godziny, 2-3 godziny dziennie. No i oczywiście moje dzieci, moje dzieci, które już są dorosłe i nie lubią być nazywane dziećmi, aczkolwiek to jest moja pasja życiowa, żeby one były szczęśliwe.

Z tą medytacją – kiedy to się zaczęło i jak się przekonałaś do tego? Bo osoby, które z natury są bardzo energetyczne i bardzo dużo generują pomysłów – a czuję, że masz taką energię w sobie, żeby cały czas coś zmieniać, cały czas coś tworzyć – czasem na początku mają trudności z odnalezieniem się w medytacji, przynajmniej niektóre, które miałem okazję poznać. Bo monkey mind (małpi rozum) 13 taki już jest po prostu, że nie potrafią w ogóle się w sobie uspokoić, tylko raczej odnajdują się w aktywnościach sportowych. Czy Ty miałaś takie doświadczenia na początku, jak zaczynałaś przygodę z medytacją, że to Cię bardziej frustrowało niż wspierało? Jak to wyglądało?

No więc tak, ja jestem bardzo busy buddy 14 i moja świadomość, moje myśli cały czas pracują. Ażeby uspokoić to, bo w pewnym momencie dochodzisz do momentu, że spalasz się szybko… I w tym momencie trzeba się po prostu zatrzymać. Zatrzymać i pozwolić życiu przejść koło ciebie. Próbując skoncentrować się na medytacji, na początku – kiedy zaczęłam to praktykować – próbowałam różnego rodzaju metod medytacji, które są dostępne dla każdego. Jednak pewnego dnia zatrzymałam samochód na autostradzie, która była strasznie busy, tak jak myśli każdego człowieka w głowie. Usiadłam przy samochodzie, otworzyłam okno i zaczęłam koncentrować się na drugiej stronie autostrady. Nieważne jest to, co tu leci – te wszystkie samochody, które tworzą ten chaos w twojej głowie, to są twoje myśli. I wyobraziłam sobie, że to są właśnie moje myśli – te samochody, które latają w tę i w tę stronę i nie ma dla nich zatrzymania. Ale moim punktem zatrzymania była druga strona autostrady, bo to był mój cel. I w tym momencie zorientowałam się, że moja podświadomość nie widziała samochodów – czysta droga. I to jest moje moje pierwsze wyjście do zrozumienia medytacji. Musisz po prostu się wyłączyć, nieważne co się dzieje wkoło ciebie, nieważne ile jest hałasu, nieważne ile jest rzeczy, które mogą przerwać twój tok myślenia. Żeby się skoncentrować na pewnym punkcie, który chcesz osiągnąć. I wszystko inne przestaje istnieć. I w ten sposób wygaszam się kompletnie codziennie wieczorem – czy usiądę w fotelu, czy usiądę na kanapie, czy położę się na podłodze. Po prostu się wyłączam z życia i mam tylko jeden punkt, na którym jestem skoncentrowana. I to może trwać przez 2 godziny. W tym momencie, przez ten spokój który się zbuduje w twojej świadomości, masz tak czysty widok jak osiągnąć ten cel. Jest to niesamowite i pomaga mi. Codziennie jest mnóstwo stresu, codziennie są jakieś zmiany, jakieś problemy, chociaż ja nie mam problemów, ja mam tylko challenges (wyzwania), jak to się mówi po angielsku, na które są rozwiązania. Ale jestem zajęta, bardzo dużo rzeczy się dzieje, ja mam dużo pracowników, każdy przychodzi do mnie ze swoim najmniejszym problem, który ja muszę rozwiązać. Jeżeli nie jestem w stanie skoncentrować się na tej jednej rzeczy w danym momencie, to nigdy tego nie rozwiążę pozytywnie. I tak się tego nauczyłam, że nie jestem w stanie być zdenerwowana, nie jestem w stanie być zestresowana. Ja nie mam stresów. To jest po prostu ta koncentracja na dany temat w danym momencie i następnym. Jest to sztuka, zabiera to czas – mnie zajęło to prawie 3 czy 4 lata i to nie jest perfekcja, na pewno nie jest perfekcja, ale pomaga mi to bardzo w tym, żeby być bardziej produktywnym, żeby być spokojnym, żeby podejmować decyzje biorąc pod uwagę wiele aspektów, które muszą być wzięte pod uwagę w podejmowaniu decyzji w biznesie. Nigdy nie podejmę decyzji, kiedy jestem zdenerwowana. Czyli stwierdziłam, że nigdy nie będę zdenerwowana. Jest to prosta decyzja. Nie pozwolę nikomu, żeby mnie zdenerwował, bo mam ten punkt odniesienia. To jest sekunda, że ja się przenoszę zupełnie w inny dimention (wymiar), i do przodu.

Wow, jestem pod naprawdę ogromnym wrażeniem. To było takie spojrzenie na medytację, które mnie – osobie, która ma doświadczenia z medytacją… jeszcze jakoś nigdy nie pomyślałem o tym – o tej autostradzie. I znowu mnie to tylko wzmocniło w tym, że naprawdę medytacja to jest droga dla każdego do tego, żeby ten spokój w tych niespokojnych czasach, w tym czasie ciągłego rozpraszania, odnaleźć, żeby móc osiągnąć cel. No bo jak można osiągnąć cel, kiedy biega się za światełkiem jak kot, który biega za błyskotliwą, za światłem, które gdzieś skądś zaświeci. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Jestem ciekaw jeszcze tylko tego, czego można ci życzyć? Powiedz, co byś chciała osiągnąć w najbliższym czasie? Opowiedz coś o swoich planach, o swoim biznesie, o takich rzeczach, których jeszcze nie powiedzieliśmy i o tym pięknym miejscu, tak żeby wszyscy wiedzieli z czym Cię kojarzyć i jakoś mogli tę pozytywną energię wysłać Tobie, żeby wszystko szło w dobrym kierunku.

Dziękuję za to pytanie. Mam plany, tak jak wspomniałam, żeby w ciągu następnych kilku 2, 3, 4 może 5 lat, nie wiadomo jak to wyjdzie, w każdym bądź razie mam plany, aby w sumie mieć 5 hoteli pomiędzy Północną i Południową Karoliną. Pracuję nad tymi projektami, już zaczynam spokojnie myśleć na te tematy. Ja do szczęścia nie potrzebuję nic, bo jestem szczęśliwą osobą, pozytywną, tak długo jak mamy zdrowie i wiarę w siebie i w Boga. Ja jestem bardzo zadowoloną, bardzo szczęśliwą osobą i wszystkim życzę takiego stanu psychicznego. Zajęło mi to wiele lat, żeby do tego dojść. I jak ktoś potrzebuje pomocy, czy jakiegoś wsparcia, to serdecznie zapraszam.

Super, bardzo Ci, Marzena, dziękuję za tę rozmowę i mam nadzieję, że się nagrała tym razem. Wcześniej wspomniałem o tym, co się wydarzyło z naszym pierwszym nagraniem. Więc jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.

Serdecznie dziękuję, serdecznie dziękuję.

Linki

  1. Profil na LinkedIn – Marzena B. Wyszyńska https://www.linkedin.com/in/marzenabwyszynska/pl
  2. Profil na Facebook’u – Marzena B. Wyszyńska https://www.facebook.com/MarzenaBWyszynska?fb_dtsg_ag=Adyr5F3mNa8PUemta732rziyZCE58vkKFhAC4_xBsJKX3g%3AAdxQt9qkxflbG1fr-aYep8RUlm5k00MXrhV72OpJ_nS8-A
  3. Oficjalna strona hotelu Balsam Mountain Inn https://balsammountaininn.net/
  4. Hospitality (ang.) – gościnność; hospitality industry (ang.) – przemysł hotelarski, branża hotelarsko-gastronomiczna https://www.linguee.pl/angielski-polski/t%C5%82umaczenie/hospitality+industry.html
  5. Hotel Ambassador w Los Angeles, zbudowany 1921 – zamknięty 1989 https://www.laconservancy.org/locations/ambassador-hotel-demolished
  6. Hotel Bristol, Warsaw – the cultural landmark since 1901. https://www.marriott.com/hotels/travel/wawlc-hotel-bristol-a-luxury-collection-hotel-warsaw/
  7. Obecnie Bristol należy do The Luxury Collection hoteli na świecie https://the-luxury-collection.marriott.com/hotel-directory/
  8. Hotel Czarny Potok https://www.hotelczarnypotok.pl/hotel/poznaj-hotel
  9. Balsam Mountain Inn na Facebook’u https://www.facebook.com/BalsamMountainInn/
  10. Balsam Mountain Inn jako zabytek https://en.wikipedia.org/wiki/Balsam_Mountain_Inn
  11. Domy wybierane przez Marzenę https://pl.pinterest.com/homesbymarzena/
  12. Kickstarter https://www.kickstarter.com/
  13. Małpi rozum -niekontrolowany dialog wewnętrzny, chaotyczny ciąg myśli http://anitamichalska.pl/3-sposoby-na-wyciszenie-swojego-malpiego-rozumu/
  14. Busy buddy (ang.) – wszędobylska https://pl.bab.la/slownik/angielski-polski/busybody
Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na nasz newsletter